Wyprawa w Beskid Wyspowy i Makowski
|
Beskidy mają swój niepowtarzalny urok. Piękne krajobrazy, sympatyczni ludzie na szlaku i ciekawe miejsca. Do tego spokój i cisza, które pozwalają w pełni nacieszyć się wyprawą. Nie sposób się w nich nie zakochać. Ekipa wzmocniona obecnością wojowniczego Rona zapisała kolejne strony w księgach Frihetu. Posłuchajcie… |
19.06.2014
|
Wędrówka nocą, wbrew pozorom, jest szybka i sprawna. Na szczycie Mogielicy meldujemy się ze sporym zapasem czasu do wschodu słońca. Otaczająca nas ciemność, spokój i cisza, pozwalają rozkoszować się trwająca chwilą. Z wieży widokowej oglądamy prawdziwy spektakl, jaki tylko natura mogła stworzyć [
foto
]. Pierwsze promienie słońca malowniczo rozlały się na horyzoncie [
foto
], tworząc obrazy, warte każdego wysiłku, aby je zobaczyć. Długo podziwiamy to, co dzieje się na niebie. Gdy słońce wzeszło już wysoko, ruszyliśmy dalej. Szlak prowadzi nas przez urokliwe polany, z których rozpościerają się piękne beskidzkie krajobrazy [
foto
]. Taka sceneria sprzyja odpoczynkowi [
foto
] i krótkim drzemkom, dzięki którym, ładujemy akumulatorki na dalszą drogę. Droga natomiast jest fajna i urokliwa, pozwalająca podziwiać takie widoki [
foto
]. Na szlaku spotykamy kilka sympatycznych osób, z którymi odbywamy krótkie pogawędki. Doświadczamy dziś wszystkiego, co najlepsze w górach. Po konkretnej regeneracji sił w Jurkowie, ponownie wspinamy się na Mogielice, aby zobaczyć zachód słońca. Jest ciepło i przyjemnie. Natura nie zawiodła nas i tym razem, tworząc widok niepowtarzalny [
foto
], godny najwspanialszego artysty. Oczywiście nie mogło zabraknąć Tatr [
foto
], które zawsze obserwują nas z daleka. To był bardzo długi, ale niezapomniany dzień! 🙂
20.06.2014
|
Wypoczęci i pełni energii ruszyliśmy dziś w Beskid Makowski, aby wejść na Lubomir. Na szczycie góry pusto i spokojnie, humory zdecydowanie nam dopisują. Po krótkim odpoczynku ruszamy dalej. Wiele kilometrów wędrujemy w przepięknym bukowym lesie [
foto
]. Niesamowity klimat, niesamowite uczucie i powietrze jakby smakuje lepiej? Ron próbuje się komunikować ze zwierzętami udając zachrypniętą sowę. To trzeba było słyszeć 😀 Z punktu widokowego niedaleko Trzech Kopcy podziwiamy panoramę rozpościerającą się na najbliższą okolicę [
foto
]. Idealne miejsce na odpoczynek. Wielkie podziękowania i pozdrowienia dla sympatycznej pary, która uratowała nas przed wielkim i niespodziewanym deszczem. Wieczorne piwko było idealnym zakończeniem tego dnia 🙂
21.06.2014
|
To był spokojny i ciekawy dzień. Wojownik Ron zabrał nas na wyprawę do zaczarowanego lasu [
foto
], pełnego magicznych stworzeń. Dotarcie na szczyt okazało się prawdziwą przygodą 🙂 Pogoda dopisała, na szlaku sporo fajnych ludzi. Ze szczytu Łopienia oglądamy ładne widoki na Ćwiliń i Śnieżnice [
foto
]. Bardzo przyjemne miejsce na dłuższy odpoczynek. Wędrując leśnymi ścieżkami i odkrywając nieznane miejsca zakończyliśmy ten wyjątkowy dzień, jak i całą wyprawę.
Krzysiek
• Zobacz | GALERIĘ | |
• Czytaj | INFORMACJE |
-
Losowe zdjęcia
-
Polecamy
-
Język
-
Administracja
Zaloguj się | Zarejestruj się
-
Zaloguj przez
-
Kategorie
rozwiń | zwiń -
Archiwum
rozwiń | zwiń -
Odnośniki
To prawda Beskidy mają swój urok. Widoki są tam naprawdę piękne, co zresztą można podziwiać na cudnych zdjęciach. Duża zaletą tych gór jest fakt, że jest tam bardzo mało ludzi. Zwróciliśmy też uwagę na to, że Beskid Makowski ma bardzo dobrze oznakowane szlaki.
Wyjazd ten był bardzo fajny, choć pierwszy dzień kosztował nas sporo sił, ale nie ze względu na km, (bo robiliśmy już ich więcej na innych wyprawach), ale z powodu nie wyspania. A winę za to ponoszą nasze autostrady. Na miejscu mieliśmy być dużo wcześniej, ale skoro autostradą jechaliśmy aż 15km/h i na dodatek musieliśmy za to płacić (rozbój w biały dzień) nasz dojazd mocno się opóźnił. Został nam czas na przepakowanie się i 30 min drzemkę. Po czym ruszyliśmy na wschód słońca. Mimo wszystko okazało się, że mieliśmy dużego powera i na Mogielice dotarliśmy z dużym zapasem czasu. Tak więc ja i Krzysiu zrobiliśmy sobie krótką drzemkę na wieży widokowej, a na dole Ron pilnował aby nas nie zjadły niedźwiedzie. Wschód słońca był cudowny!
Jednego z wieczorów Ron namówił nas na oglądanie meczu, a żeby nie było nudno podczas przerwy sprawdzaliśmy kto z nas ma bardziej umięśnione łydki. Oczywiście oceniający nie brał w tym udziału, ponieważ jego łydki są po za naszą konkurencją… 🙂
To prawda że aby dotrzeć na miejsce na początku musieliśmy przeżyć wszystkie bolączki naszych dróg. Na początku w żółwim tempie za kombajnem – co on teraz robił na drodze pozostało zagadką. Później 6 km korki na autostradach – sprzyjało to tworzeniu się lokalnych wspólnot wśród kierowców (poczęstunek papierosem, rozmowy), co jednak o tym myśleli stojący przed nami Austriacy?
Natomiast góry wspaniałe. Na wolnych od turystów szlakach, towarzyszyły nam wspaniałe panoramy dolin z usianymi tu i ówdzie malutkimi z tej odległości wsiami, bądź też wędrowaliśmy przez charakterystyczny dla tych gór las bukowy.
Atmosfera oraz przyroda tych gór skłoniła nas do poszukiwania ukrytych zbójeckich skarbów, musieliśmy jednak uważać na czyhające pewnie gdzieś tam trole i inne monstra symbolizowane przez liczne kamienne kopce w lesie.
Jak się okazuje nie pierwsi wymyśliliśmy te historie – już miejscowa ludność szukała tu czarownic i bała się zbójów, tworząc o tych górach legendy – artykuł między innymi o tym już wkrótce – przeszkodą w szybkim napisaniu są mecze 🙂
A smak miodowego piwa marki zacne naprawdę zacny…